środa, 3 grudnia 2014

Rozdział 2


Przepraszamy za taką dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugą przerwę w pisaniu bloga ale wena właśnie wróciła z wakacji. Rozdział dosyć krótki (choć dłuższy od ostatniego :P) ale nie byłyśmy w stanie napisać wszystkiego w jednym. Postaramy się dodać kolejny jak najszybciej.

Miłego czytania ;)
~ Panna Lunatyczka i Panna Łapa


                             Panną śmierci się stanie

                                          
Śmierć nie jest wydarzeniem z życia,
śmierci się nie przeżywa.

~Ludwig Wittgenstein


         Helena Ravenclaw siedziała na podłodze w domitorium i spoglądała na przedmiot, który trzymała w ręce. Był to srebrny diadem. I trzy czerwone rubiny. Ravenclaw patrzyła na niego z czcią, oglądając go uważnie z każdej strony.
- Trzy znalezione, trzy zgubione...na pewno nie ma ich w zamku... - mamrotała do siebie. Co chwilę odwracała się, by zobaczyć czy przypadkiem nikogo nie ma. Jej matka nigdy nie poparłaby tego, co robi. Rowena Ravenclaw nawet nie dała by rady rozwiązać zagadki. Ona nie zrozumiałaby, że dla większego dobra warte są poświęcenia. Ukryła tiarę, ale nie doceniła mądrości córki. Uważała, że skoro to ona zbudowała komnatę mądrości to nikt inny jej nie znajdzie. Helena nie mogła uwierzyć w jej naiwność.

                  Córka Roweny sięgnęła do szkatułki, w której ukrywała diadem i wyjęła kartkę. Wyglądała ona na bardzo starą. Znalazła ją w książce stojącej w bibliotece Ravenclaw i to dzięki niej dowiedziała się legendy o tiarze ukrywanej przez jej rodzinę od wielu stuleci.

- ,, Kto nieśmiertelnym być pragnie ten wroga zabić musi,

     Kto potężnym być chce ten przyjaciela się pozbędzie,

     Kto mądrym być marzy ten niewinnego śmierci odda,

     Kto gotów będzie wszystkie warunki spełnić,

     Ten magię rubinu użyje,

     Kto odda w ofierze członka rodziny,

     Ten panem śmierci się stanie"

W legendzie jednak nie było mowy o miejscu pobytu zaginionych rubinów. Na tym polegał problem. Helena wróciła do nudnego poszukiwania jakichkolwiek pomocnych znaków na diademie. Nagle wytrzeszczyła oczy. Na tiarze widniał ledwo widoczny widoczny napis. Był w miejscu, w którym kiedyś był przyczepiony kolejny rubin.

,,Beauxbatons" - przeczytała - Nie ma go w Hogwarcie... ale za to Beauxbatons jest idealnym miejscem do ukrycia rubinu.

Panna Ravenclaw zaczęła śmiać się nad głupotą przodków. Co roku uczniowie Hogwartu jechali na wymianę do Francji. Pojedzie tam i znajdzie go. Prostszego planu wymyślić nie mogła.

                    Wstała i podeszła do swojego łóżka. Podniosła materac i ukryła tam szkatułkę. Nauczyła się, że najprostsze kryjówki najlepiej spełniają swoją rolę. Nikt nie podejrzewał, że mądra Helena Ravenclaw ukrywa swoje rzeczy w takich miejscach, a nie zostawia ich pod opieką wytresowanego smoka.

Nagle usłyszała odgłos zamykanych drzwi oraz prędkich kroków jakieś ucznia po korytarzu. Chwilę później doszło do niej co się stało. Ktoś ją podsłuchiwał. Ktoś teraz znał jej sekret. Ktoś go rozgłosi. Nie może na to pozwolić.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
         - Harry Potter jest naprawdę cudowną książką napisaną przez utalentowanę czarownicę Joanne Row...- David Prewett zamilkł w połowie zdania widząc swojego przyjaciela. całkowicie zapomniał o puchonce, z którą rozmawiał. Był świadkiem najśmieszniejszej sytuacji, która dotąd się zdarzyła. Najdzielniejszy z krukonów i jeden z najardziej utalentowanych uczniów biegł przez korytarz z miną ,,a'la Salazar" znaną również jako mina, z której nikt nie wywnioskuje jak się dana osoba czuje. Przynajmniej nie zwyczajny człowiek, bowiem David znał Chrisa Davies doskonale. A ten o to Chris miał panikę w oczach.
- David! Muszę ci powiedzieć coś ważnego! Wiedziałem, żę z nią jest coś nie w porządku... Ona chce kogoś zabić!
Prewett odwrócił się w stronę wychowanki Hufflepuff.
- Przepraszam cię bardzo ale bardzo pilna sprawa. Mój najlepszy przyjaciel właśnie oszalał i mam obowiązek zaprowadzić go do pielęgniarki. - powiedział przepraszającym tonem i z niepokojem popatrzył na kolegę.
- Co ci się stało? - zapytał z niepokojem - Dobrze się czujesz?
- Tak, czuję się świetnie. - powiedział Davies sarkastycznie. - Tylko mam pewną ważną sprawę.
- To może powiesz mi ją w pokoju wspólnym, a nie na środku korytarza, co?
- Nie! Tu jest świetnie. No więc...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------                                                   
Po usłyszeniu historii David nie był nawet w połowie tak przerażony jak Chris. Nawet odwrotnie, był zachwycony.
- A ja narzekałem na nudę w siódmej klasie. Może nie musielibyśmy pisać testów pod koniec roku gdybyśmy jej przeszkodzili? Szkoda, że nie wszystkie marzenia się spełniają. No ale w każdym razie nie możemy jej na to pozwolić. Jeśli ten rubin jest w Beauxbatons to jeden z nas musi tam pojechać na wymianę, co ona najprawdopodobniej zrobi, by jej przeszkodzić. Za to drugi przeszkodzi naszej drogiej koleżance zabierając tiarę tuż przed wyjazdem. I tym ,,drugim"  jestem oczywiście ja bo mam złe wspomninia z Francji. Dlatego jeśli będziesz trzymał się z daleka jej domitorium nawet nie dowie się, że masz coś z tą sprawą wspólnego. Voilà*, plan ułożony. Ale jesteś pewien, że pod kołdrą nie kryją się smoki?
- Smoki raczej nie. Chociaż nie jestem pewien czy nie ma tam przypadkiem sklątek tylnowybuchowych.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Panna Ravenclaw wpisała swoje imię na listę. Udała, że nie widzi wyraźnego zaskoczenia na twarzy matki. Zobaczenie Heleny Ravenclaw wpisującej swoje imię na listę ochotników jadących na 2-tygodniową wymianę do Francji nie jest częstym widokiem. Może nawet jest to pierwszy i ostatni raz kiedy jest szansa na zobaczenie tego. Znudzonym wzrokiem oglądała listę osób z jej rocznika zabierających się na te tortury.
- ,,Adam Collins, Ed Gryffindor, Annie Chase, Finnick Harris, Chris Davies, Cassie Abbot, już się zapowiada nudno. - powiedziała spoglądając na resztę listy. Jednak dopiero nazwisko Marka Slytherina zwróciło jej uwagę. Młody Slytherin byłby ostatnią osobą, którą podejrzewałaby o to, że jedzie na to. Może przedostatnią, zaraz po niej samej. Tak samo jak nie spodziewała się tego, że na wymianę, gdzie ryzykując odkrycia jej celów, zdobędzie rubin, jako opiekun jedzie jej matka. No cóż, ta wyprawa wydawała się za łatwa. Teraz ma cały tydzień do przygotowań. Odliczanie czas zacząć.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
*voilà - ,,prosze bardzo" po francusku





Mamy nadzieję, że rozdział się spodobał. Pracujemy już nad kolejnym :* Prosimy o komentowanie :)
- Huncwotki

Zapraszam na: https://www.facebook.com/IgrzyskaAndHarry

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 1

      Wreszcie pierwszy rozdział. ;) Zapraszamy do czytania i komentowania.
~ Panna Lunatyczka i Panna Łapa

Panna Dumna

 - Jest to ostatni rok dla naszych siódmoklasistów i mamy nadzieję, że spędzą go jak najlepiej - zakończył swoją przemowę dyrektor Hogwartu, Godryk Gryffindor. Oczy całej szkoły zwróciły się na siódmioklasistów, siedzących dumnie przy swoich stołach.
Dla Chrisa ostatnie 5 lat w Szkole Magii i Czarodziejstwa były najlepszymi chwilami jego życiu. Chris wychował się u mugoli, więc była to dla niego wielka odmiana. Jednak, gdy profesor Gryffindor zawitał do jego domu, rodzice nie chcieli mu pozwolić uczyć się Hogwarcie. Chris uciekł z domu i z pomocą nauczyciela, dostał się na ulicę Pokątną.Od tego dnia spędzał wakacje w Hogwarcie wraz ze swoim przyjacielem, Edem Gryffindorem, wrednym Markiem Slytherinem i wyniosłą panną "Jestem lepsza, więc zejdź mi z drogi". Helena Ravenclaw od zawsze była bardzo dumna, samolubna, chciwa i niestety mądra, o czym przekonał się, gdy w czwartej klasie nie ustąpił jej miejsca na zaklęciach. Cały następny tydzień spędził w Skrzydle Szpitalnym. W każdym razie lepiej unikać Ravenclaw.
- To moje miejsce - wycedziła właśnie ta osoba, o której myślał. Panna Dumna patrzyła na niego chłodno.
- Pierwszy tu byłem. - Chris miał nadzieję, że brzmiało to stanowczo. Nadal uważał Ravenclaw za zagrożenie - Usiądź gdzie indziej.
,,A czy tobie nie podoba się twój kolor włosów? " Usłyszał cichy głos w głowie. Z przerażeniem wstał i natychmiast zmienił miejsce. Na wszelki wypadek wyczarował małe lusterko i sprawdził czy nadal jest szatynem. Następnie odethnął z ulgą. Ravenclaw z zadowoleniem usiadła na ,,swoim" miejscu.
- Tak szybko ustąpiłeś? - spytał jego najlepszy przyjaciel, David Prewett - Prawdziwy z ciebie dżentelmen.
- Zamknij się - warknął Chris.
~ ~ ~ ~ ~

           Mary Chase , tak jak w zeszłym roku, prowadziła pierwszoklasistów do pokoju wspólnego. Towarzyszył jej Adam Collins, również krukon z jej rocznika. Pokój wspólny Krukonów znajdował się w zachodniej wieży. Było to okrągłe pomieszczenie z wielkimi oknami z widokiem na błonia. Na granatowym suficie namalowane były gwiazdy, tak samo jak na dywanie tego samego koloru. Przy kominku stały fotele, stoły i półki z książkami. Naprzeciwko drzwi postawiono posąg Roweny Ravenclaw, która wraz z Salazarem Slytherinem, Helgą Hufflepuff i Godrykiem Gryffindorem zbudowała Hogwart.
- Jesteśmy na miejscu - powiedziała Mary - Aby dostać się do pokoju wspólnego trzeba odpowiedzieć na pytanie.
- Na jakie pytanie? - zapytała niska jedenastolatka z rudymi włosami zaplecionymi w warkocze.
Adam podszedł do brązowej kołatki w kształcie orła i zastukał nią.
- Ile jest zaklęć? - zapytał orzeł.
- Tyle ile ich wynaleziono - odpowiedział Collins.
- Ładnie powiedziane - pochwaliła go kołatka. Drzwi otworzyły się.
Uczniowie wszystkich klas weszli do pokoju wspólnego.
- Domitoria chłopców są tam - Mary wskazała ręką schody po prawej stronie - Dziewczyn są na lewo.

 ~ ~ ~ ~ ~
- Śpi już?
Zielonooka osoba zajrzała do pokoju. Helena przewróciła się na drugi bok. Przezywała w myślach swoje współlokatorki. Czasami miała wrażenie, że się jej po prostu boją. Szatynka niepewnie spojrzała na nią, a następnie zawołała resztę koleżanek.
- Śpi. Bądźcie cicho bo nas usłyszy i znowu będzie awantura.
Panna Ravenclaw uśmiechnęła się w myślach : zdecydowanie się jej boją.
Trzy przyjaciółki usiadły na ziemi i zaczęły rozmawiać. Opowiadały o wakacjach, jakie one były cudowne. Helena słuchała ich uważnie. Nigdy nie wiadomo kiedy te informacje mogą się przydać.

piątek, 4 lipca 2014

Prolog

Witamy na naszym blogu! Blog ten należy do Panny Łapy i Panny Lunatyczki. Rozdziały piszemy razem, wspólnie uzgadniając pomysły, poprawiając się nawzajem. Życzymy miłego czytania :)
~ Panna Łapa i Panna Lunatyczka

----------------------------------------------------------------------------

  Usiadła na skalnej półce, odetchnęła i wyciągnęła jabłko z torby. Szukała już od kilku godzin i jak dotąd nic.
- Jak mama mogła być tak głupia i dać się oszukać? – uśmiechnęła się złośliwie i powróciła myślami do tamtego wydarzenia.
Był to ciepły, sierpniowy wieczór…
- Mamo, Melania za dwa tygodnie teleportuje się do Francji z ciocią. Czy mogłabym się z nią zabrać? – zapytała się przymilnie Helena.
- Jaka Melania? – odpowiedziała jej pytaniem na pytanie.
- Moja przyjaciółka z Hogwartu, Melania Meadowes! Byłam z nią na meczu quidditcha dwa lata temu, nie pamiętasz?
- Tak, rzeczywiście. Masz już 16 lat, dobrze, jedź – rzekła życzliwie mama.
Obraz zniknął z jej oczu tak szybko, jak się pojawił. Wstała i otrzepała ubranie,  lustrując wzrokiem jaskinię. Zobaczyła czerwony błysk, jej oczy przyzwyczaiły się już do panującej tam ciemności,  jednak mruknęła „Lumos” i z różdżki natychmiast wytrysnął błękitny, niemal biały snob światła. Poszła szukać dalej.  Zaglądała pod różne głazy, szukała za skałami i w jaskiniowych ścianach, co godzinę odpoczywała i pożywiała się.
                Nagle zobaczyła czerwony błysk. Pobiegła do owego miejsca, uderzając się boleśnie w łokieć o duży, wystający stalagmit. Zaklęła i uważnie przeszukała teren, jednak tylko jej się wydawało.
- Mam tego dość! Szukam tego 6 godzin i nic!  - wrzasnęła rozmasowując sobie łokieć. Jej głos powoli roznosił się echem po jaskini.
Nagle do głowy wpadł jej pewien pomysł, czemu wcześniej o tym nie pomyślała? Jak cieszyła się, że matka zdjęła z niej namiar w 16 urodziny!
- Accio – powiedziała entuzjastycznym, lecz stanowczym głosem, skupiła całą siłę woli na przyciągnięciu do siebie rubinu. Poczekała tak niemal pół godziny wmawiając sobie, że może być bardzo daleko, w głębi jaskini. Nic.

- Zrezygnowanym tonem powtórzyła zaklęcie. Znów nic. Tylko zmarnowała czas.

----------------------------------------------------------------------------


Pisanie rozdziałów (w tym przypadku prologu ;) ) zajmuje nam dużo czasu i trudu, więc prosimy o komentowanie ♥

~Panna Łapa i Panna Lunatyczka